To ona zjawiła się w Gietrzwałdzie z konkretnym, mocnym przesłaniem dla nas.
Polska to jest ważna sprawa. Nie tylko dla Polaków – również dla ludzi innych narodowości. Tyle, że Polacy chcieliby dla Polski dobrze, cudzoziemcy niekoniecznie.
Ale ważniejsze, chciałoby się rzec: O NIEBO ważniejsze, jest to, że Polska pozostaje ważna także dla Pana Boga. To przecież Polska stała się państwem poprzez chrzest swojego władcy – właśnie w tym momencie, ani wcześniej, ani później.
To przy nas trwała Matka Boża pod Grunwaldem, to ona chciała, byśmy nazywali ją Królową Polski, to Jej przysięgali nasi królowie i prymasi. To ona zjawiła się w Gietrzwałdzie z konkretnym, mocnym przesłaniem dla nas. To dzięki Kościołowi świętemu nasz naród rozebrany na trzy części nie podzielił się i ocalał. To naszej rodaczce objawił się Chrystus przypominając o swym nieskończonym Miłosierdziu. To nasza ziemia skropiona jest krwią męczenników za wiarę, bo to właśnie nam, Polakom, Pan Bóg w Trójcy Jedyny przydzielił takie a nie inne miejsce na mapie, dlatego w ostatnim stuleciu sąsiadowaliśmy z największymi ateistycznymi mocarstwami świata, dzielnie się im sprzeciwiając.
Polska jest zatem dla Pana Boga ważna. Dlatego przez wieki tak wiele proroctw kierował właśnie ku nam lub na nasz temat. Nie wszystkie z nich są znane tak dobrze jak orędzie Chrystusa i jego obietnica dana siostrze Faustynie – zapowiedź, według której wywyższy nas w potędze i świętości, jeśli tylko pozostaniemy wierni Jego woli!
Co przepowiadali Polsce Jego wierni słudzy i służebnice? Ksiądz Piotr Skarga? Siostra Nimfa Suchońska? Teresa Neuman? Święty Stanisław Papczyński? Dlaczego to właśnie w mroku polskich dziejów przybyła do nas z orędziem Matka Najświętsza?
Aby spróbować odpowiedzieć sobie na te pytania należy dobrze poznać słowa przepowiadane o Polsce i zobaczyć, jak wiele z nich sprawdziło się z wielką precyzją. Wszystkie te zdarzenia opisali w książce Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski Adam Kowalik i Paweł Kot. Śledzenie historii ojczyzny z perspektywy tego, co widzieli, słyszeli i głosili święci, mistycy i inni wielcy ludzie Kościoła, pozostaje doprawdy fascynujące. I staje się obowiązkowym składnikiem wiedzy o dziejach naszego narodu – o historii, teraźniejszości, jak również, przede wszystkim, o przyszłości!
Gorąco zachęcam do zapoznania się z tymi proroctwami i wyciągnięcia z nich wniosków. Proroctw rzeczywiście nie należy bowiem lekceważyć, choć czasem trudno jest być prorokiem we własnej ojczyźnie.
W książce pojawiają się relacje z objawień Matki Bożej w różnych miejscach i różnym osobom, które nie zostały zanegowane, czy odrzucone przez Kościół
Książka Proroctwa nie lekceważcie... już na samym początku daje czytelnikowi wolność. Przypomina, choćby słowami kard. Ratzingera, ze chociaż prywatne proroctwa są pomocą, z której warto skorzystać, to jednak nikt nie ma takiego obowiązku. Taka treść daje nawet sceptykowi możliwość skonfrontowania się z książką, bez poczucia nachalności czy narzucania interpretacji proroctw.
Początkowo autorzy książki omawiają Stary Testament, by przejść do proroctw z dalekiej historii Polski. To bardzo dobry zabieg. Pozwala czytelnikowi samemu osądzić czy to, z czym się zapoznaje, jest wiarygodne. Umożliwia także samodzielny klucz oceny wypełnienia proroctw.
Obok treści duchowych niezwykle cenne są teksty historyczne. Nakreślają one, jak przemiany dziejowe prowadzące Ojczyznę do upadku były wynikiem kompilacji wad, błędów i grzechów tych, którzy posiadali władzę.
W książce pojawiają się relacje z objawień Matki Bożej w różnych miejscach i różnym osobom. Nie zostały zanegowane czy odrzucone przez Kościół, choć jak wiemy, jedynie objawienia w Gietrzwałdzie są oficjalnie przyjęte przez Stolicę Apostolską. Niemniej jednak lektura tych proroctw nigdy nie nakazuje czytelnikowi przyjęcia orędzi bez wahań, ale mimo to otwiera oczy i serce. Tak wiele wypowiedzianych słów się wypełniło. Zabory, osoba św. Andrzeja Boboli, potop szwedzki to tylko niektóre z zapowiedzianych i spełnionych treści. To wszystko skłania do zastanowienia się nad tymi proroctwami, których realizacja (może) jest jeszcze przed nami.
Bardzo boleśnie rozpoczyna się rozdział, który przypomina o cudzie powrotu Polski, po wielu latach nieobecności, na mapy świata, jednocześnie wskazując nie tylko brak wdzięczności i roztropności wśród Polaków, ale i straszliwą demoralizację. Słowa o kolejnych tragediach, jakie spotkały Polskę i świat w czasie II wojny światowej, to opowiedziany językiem wiary dramat, jaki najpierw wydarzył się w sumieniach i sercach. Warto to przeczytać, by samemu zmierzyć się z pytaniem o własną pokutę i łzy nad osobistymi grzechami.
W książce znajdujemy także treści wypowiedziane o Polsce poza naszymi granicami, na przykład w Portugalii.
Panowie Paweł Kot i Adam Kowalik wielokrotnie dają bezpośrednio i pośrednio do zrozumienia, że ich książka to inspiracja do własnych analiz, wyciągania wniosków, a nie katechizm prawdy objawionej. Takie podejście autorów książki zaprasza do uruchomienia własnego umysłu, a nie przyjmowania wszystkiego bezkrytycznie i w lęku. To pierwsze jest ewangelicznym zachęceniem do „trzeźwego myślenia”, to drugie byłoby echem zarządzania ludzkimi emocjami przez wzbudzanie strachu i neurotyczną bojaźń.
Mamy przepowiednie nieszczęść, które miały spaść na nasz Naród, a które potwierdziły się w rozbiorach i w całej polityce zaborców wobec nas.
Przed lekturą książki Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski sam nie zdawałem sobie sprawy, że wobec Polski sformułowano tyle niezwykłych, metafizycznie brzmiących zapowiedzi, które w dziejach się sprawdziły – to znaczy racjonalnie nie jesteśmy w stanie tego wytłumaczyć. Jak to jest, że dwieście, trzysta lat wcześniej pojawił się ktoś, kto mówi, że stanie się to, to i to i… wszystko się sprawdza?
Mamy przepowiednie nieszczęść, które miały spaść na nasz Naród, a które potwierdziły się w rozbiorach i w całej polityce zaborców wobec nas. Mamy wizje, które zapowiadały wojny, kryzysy, dramaty społeczne – i te wydarzenia rzeczywiście przyszły. Ale mamy też zapowiedzi nadziei, odrodzenia i szczególnej roli Polski w czasach zamętu.
Ogromne wrażenie, zwłaszcza na warszawiakach, robią objawienia na Siekierkach oraz wizja św. Faustyny na temat zniszczenia Warszawy. To poruszające świadectwa tego, jak Bóg przestrzega, ale jednocześnie zostawia furtkę miłosierdzia – jeśli ludzie odpowiedzą modlitwą, pokutą, przemianą życia. Podobne są wizje Teresy Neumann, które wskazywały, że Polska ma odegrać w Europie rolę „narodu oczyszczenia”, że przez cierpienie zostanie wywyższona, o ile pozostanie wierna Bogu.
Pojawia się ciągle ta warunkowość… Spośród tych wszystkich proroctw i przekazów da się wyłonić najważniejsze przesłanie: pozostańcie wierni. Ale także – jak myślę – pewna zachęta, żeby tworzyć środowiska, wspólnoty, bo samemu jest ciężko. Człowiek bywa leniwy, zapracowany, zmęczony, niestaranny. Świadomość, że nie jest się samemu, że ma się z kimś wspólne cele, wspólne wartości i wspólną misję – bardzo uskrzydla, daje siły, dodatkową motywację. I taka forma działania jest po prostu skuteczniejsza.
Twórzmy środowiska i wspólnoty! Nie lekceważmy proroctw, nie lekceważmy modlitwy na różańcu. Wsłuchajmy się w ten głos, który chce naszego dobra – to bardzo zdrowa postawa, która na pewno nam nie zaszkodzi, a uratować może wiele!

Prorok, proroctwo – to słowa kojarzące się ze Starym Testamentem. Jaką rolę pełnili wtedy prorocy?
Adam Kowalik: Nie każdy człowiek potrafi wsłuchać się w głos Boga, toteż Stwórca posługuje się czasem wybranymi ludźmi, przez których objawia swoją wolę konkretnym społecznościom, względnie jednostkom. W Starym Przymierzu taką funkcję pełnili właśnie prorocy, pobożni mężowie, którzy nawoływali Żydów, by odrzuciwszy grzechy, trwali w przymierzu z Bogiem. Byli więc niejako sumieniem Izraela.
Niestety, Izraelici nie chcieli słuchać proroków. Po sąsiedzku mieszkały zamożne ludy pogańskie. Zarówno ich kultura materialna, jak i duchowa wielu potomkom Abrahama imponowała. W Piśmie Świętym znajdujemy wiele świadectw o popularności wśród Żydów kultu Baala – „boga” płodności ludów kananejskich. Misja powierzona prorokom przez Boga była trudna i często gorzka.
Dopiero doświadczenia kolejnych dopustów Bożych, jak choćby niewoli babilońskiej, sprawiły, że Izraelici stali się prawdziwymi świadkami Jahwe.
Czyż te historie, które zresztą przywołujemy w książce, nie przypominają naszych czasów i wybiórczego traktowania nauki Pana Jezusa przez współczesnych chrześcijan, a właściwie postchrześcijan? Zresztą i w nowszych czasach mamy przykłady proroków przekazujących ludziom wolę Bożą. Tak przecież było w przypadku Orędzia Fatimskiego i misji trojga dzieci: Łucji, Hiacynty i Franciszka.
Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest orędziu Matki Bożej z Fatimy, choć podczas tych ważnych objawień ani razu nie padło słowo Polska. Podtytuł Przepowiednie dla Polski sprawia, że spodziewamy się raczej proroctw skierowanych bezpośrednio do mieszkańców kraju nad Wisłą…
AK: Treść Orędzia Fatimskiego jest niezwykle ważna także dla naszego kraju. Polskę jako sąsiadkę bolszewickiej Rosji w sposób szczególny dotknęła rewolucja, a potem tzw. „błędy Rosji”, czyli ideologia komunistyczna, przed którymi Matka Boża już w roku 1917 ostrzegała świat. Jeśli spojrzymy na wielkie ożywienie religijne w czasach inwazji Armii Czerwonej na Polskę w roku 1920, rzekę modlitw – zarówno prywatnych jak i publicznych – płynących wówczas z kraju nad Wisłą do Boga za pośrednictwem Matki Najświętszej i św. Andrzeja Boboli, z dumą możemy powiedzieć, że nasz naród przyczynił się do zahamowania pochodu rewolucji, także przez interwencje do „instancji niebieskiej”, że się wyrażę trochę w stylu sienkiewiczowskim. Niestety, z podobnym fenomenem religijnego uniesienia nie mieliśmy już do czynienia w 1939 roku. Może dlatego cud nad Wisłą wtedy się nie powtórzył? Notabene było wręcz przeciwnie. Podczas inwazji na Rzeczpospolitą nawet przyroda zdawała się sprzyjać wojskom niemieckim i bolszewickim. Tu przychodzi mi na myśl wiersz Władysława Broniewskiego Słońce września, w którym autor narzekał na słońce, błogosławiące wrogim samolotom i skarżył się, że czołgi w bagnach wyschniętych nie grzęzły, szły armie, szybsze niźli polski piechur….
To bardzo wstrząsający wniosek…
AK: Myślę, że uprawniony, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ostrzeżenie przekazane przez Pana Jezusa św. Faustynie Kowalskiej, czyli zapowiedź ukarania najpiękniejszego miasta w Polsce. Przyjmuje się, że miastem tym była Warszawa. Ale czy wzorów ze stolicy nie brali mieszkańcy innych miejscowości II RP? Jednocześnie w Dzienniczku tej świętej wizjonerki znajdujemy wspaniałą zapowiedź iskry, która wyjdzie z Polski i przygotuje świat na ostateczne przyjście Zbawiciela. Tą iskrą jest niewątpliwie kult Miłosierdzia Bożego, który od kilkudziesięciu już lat zbiera obfite żniwo duchowe na świecie. Przemienia ludzkie serca. Czy za tym wielkim wyróżnieniem pójdzie zapowiedziana zdanie wcześniej inna obietnica: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości.?
W naszej książce przytaczamy także inne przykłady proroctw wieszczących Polskę potężną duchowo, z której natchnienie czerpać będą narody. Niestety, jednocześnie w ostatnich latach obserwujemy szybką dechrystianizację zwłaszcza młodych pokoleń Polaków, ogromny spadek dzietności, kryzys powołań do kapłaństwa i zakonów... Czy Pan Bóg się pomylił lub złamał dane słowo? Nie. Z przytoczonego przeze mnie cytatu wynika jasno, że obietnica jest warunkowa. Człowiek ma wolną wolę i może wybierać, jak chce żyć. Jeśli zechce Boga odrzucić, nie może się spodziewać Jego błogosławieństwa. Wybierajmy więc dobrze. Wybierajmy Boga!


Po co w ogóle wracać dziś do proroctw? Można odnieść wrażenie, że w dzisiejszych czasach temat ten uważa się za anachroniczny, nieprzystający do epoki opartej na nauce i racjonalności?
Paweł Kot: Właśnie dlatego warto do niego wracać. Żyjemy w świecie, który wszystko chce kontrolować: gospodarkę, technologię, informacje, nawet ludzką naturę. Niestety, a może na szczęście, ze średnim skutkiem – bo człowiek nie ma dostępu do wszystkich informacji, nie zna pełni skutków swoich decyzji. Może co najwyżej prognozować. Proroctwa przypominają, że nad historią człowieka i narodów jest jeszcze Ktoś większy, Wszechwiedzący i Wszechpotężny i że postępując zgodnie z Jego wskazówkami, możemy odnaleźć drogę w ogromnym labiryncie dziejów, pełnym duchowych i materialnych pułapek. Proroctwa, oczywiście te zgodne z nauką Kościoła, nie są ucieczką od rozumu – są jego dopełnieniem. Pokazują, że historia nie jest przypadkiem, ale drogą, którą człowiek, posiadający wolną wolę, może wybrać spośród innych potencjalnych dróg. Polacy podobnie jak inne narody mają swoją odpowiedzialność – i tak naprawdę to nie jest książka o przyszłości, ale o odpowiedzialności.
Czy ta książka jest bardziej ostrzeżeniem czy obietnicą?
PK: Jedno i drugie. Można powiedzieć, że proroctwa zawsze mają dwa skrzydła: ostrzegają przed konsekwencjami grzechu, niewierności i obiecują nagrodę za wierność Bogu. Problem polega na tym, że ludzie bardzo lubią obietnice. Dobrze rozumieją to politycy – jak jeden z nich powiedział: Cóż szkodzi obiecać?. Natomiast ostrzeżeń najczęściej nie chcą słuchać, a bez nich poważne obietnice tracą sens. Dokładniej mówiąc, może i chcą słuchać, ale często nic dalej z tym nie robią.
To bardzo ciekawe, zatem jaki w tym sens? Interesować się, ale nie wprowadzać w życie?
PK: Jest coś takiego w naturze ludzkiej, że zwykle bardziej boimy się stracić, to co już mamy, niż zaryzykować, by uzyskać więcej. Więc gdy człowiek słyszy o jakiejś karze, która może mu grozić, czy o globalnej katastrofie, która może go dotknąć, chyba jakoś instynktownie chce się chociaż trochę rozeznać w sytuacji. Reżyserzy thrillerów czy horrorów mówią, że „ludzie lubią się trochę bać” i lubią sensacje – coś nowego, z czym nie mieli jeszcze do czynienia. Proszę zapytać znajomych, czy zapłacili ten nowy obowiązkowy podatek, bo czas na rozliczenie już minął i Urząd Skarbowy nakłada kary, i zobaczyć, jaka będzie ich reakcja… Straszne, aż sam się przestraszyłem tego wymyślonego przykładu…
Jednak w Przepowiedniach dla Polski powtarza się to, że proroctwa nie mają nic wspólnego z sensacjonalizmem, a wręcz należy do nich podchodzić ze spokojem. Więc o co chodzi? Żeby dać czytelnikowi spokój czy raczej go zaniepokoić i poruszyć?
PK: Ponownie odpowiem: jedno i drugie. A raczej: to zależy. Z jednej strony ma go pobudzić do myślenia o historii Polski i o sobie samym w innych kategoriach, jako o części czegoś większego, ale wymagającego pracy nad sobą. To jest wezwanie do rachunku sumienia – osobistego i narodowego. A jeśli lektura kogoś tylko uspokoi, to znaczy, że źle ją przeczytał. Z drugiej strony postępowanie zgodne z wolą Bożą daje spokój ducha, więc poznanie dodatkowych informacji dotyczących misji narodu i zachęty płynącej z góry, daje ukojenie.
Co okazało się najbardziej zaskakujące podczas pracy nad tym materiałem?
PK: Myślę, że stopień zgodności między różnymi objawieniami i wizjami. Gdy czyta się proroctwa z XV, XVII, XIX i XX wieku, zaczyna się dostrzegać motywy, które się powtarzają: niewierność, kara, oczyszczenie, ale potem zawsze – obietnica odrodzenia. Co więcej, te rzeczy się naprawdę spełniały: rozbiory, wojny, komunizm, Cud nad Wisłą. To nie jest literatura symboliczna. To jest realna historia i są to poważne świadectwa ludzi badane przez Kościół.
Jednym z najmocniejszych motywów w książce jest idea, że Polska ma być „sumieniem Europy”. Co to w praktyce oznacza?
PK: To oznacza bycie niewygodnym. Sumienie zawsze jest niewygodne, bo przypomina o granicach. Jeśli ma być wierna Chrystusowi, to znaczy, że ma przypominać, że życie ludzkie jest święte, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety, ale też że człowiek powinien być wolny w działaniu i ambitny w czynieniu sobie świata poddanym, a nie zahukany i poddający się propagandowym narracjom, według których właściwie ciągle powinien przepraszać, że w ogóle żyje.
Czyli ta „iskra”, która może wyjść z Polski, to ta postawa moralna?
PK: To oczywiście odniesienie do najsłynniejszego proroctwa o Polsce, które pochodzi z Dzienniczka św. Siostry Faustyny Kowalskiej: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostatnie przyjście Moje. To słowa samego Jezusa – które oczywiście robią na nas wielkie wrażenie. Powtórzę to, o czym pisaliśmy w książce: świętość i potęga są tu wyraźnie nieodłączne. Świętość unika zła i błędów. A kraj, w którym zyskają znaczenie ludzie kierujący się Dekalogiem, w konsekwencji uniknie błędów. Ten proces „uświęcenia” narodu z czasem musi zaowocować wzrostem znaczenia kraju także w sferze politycznej, gospodarczej czy kulturalnej. Myślę, że Polska powinna być bardziej nowoczesna, bogatsza i bardziej wpływowa, ale także wydać wielu nowych duchownych, misjonarzy i wielkich świętych, o czym jest mowa w wielu proroctwach: jeśli będzie wierna…








