NOWY ROZDZIAŁ

VIII. Kapłaństwo i ofiara. Misja Polski wobec kapłanów i osób zakonnych

Dodatkowy ósmy rozdział książki Pawła Kota i Adama Kowalika -
„Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski”
dec

W Swoim Planie Zbawienia Bóg, który mógłby działać „bezpośrednio”, od początku wybiera drogę pośredników: proroków, kapłanów, ludzi konsekrowanych. To przez nich objawia swoją wolę, udziela łaski, upomina, prowadzi i podnosi narody. Kapłaństwo – w swojej istocie – jest więc powołaniem do świętej służby, do oddania życia na własność Bogu, a zarazem do pełnienia funkcji pośrednika między sferą boską a codziennością ludzkiego życia. W świecie, który coraz częściej próbuje urządzić się tak, jakby Boga nie było, kapłan staje się widzialnym znakiem tego, że Niebo nie jest mitem, lecz realną rzeczywistością, a łaska nie jest metaforą, tylko mocą.

Tradycja Kościoła rozróżnia kapłaństwo powszechne wszystkich wiernych, wynikające z sakramentu Chrztu św., oraz kapłaństwo urzędowe (hierarchiczne), przekazywane przez sakrament święceń. Oba te wymiary wzajemnie się dopełniają i przenikają. Kapłaństwo urzędowe istnieje po to, by służyć kapłaństwu powszechnemu, prowadzić Lud Boży ku świętości i uobecniać w świecie ofiarę Chrystusa – przede wszystkim w Eucharystii. Można powiedzieć prościej: bez kapłana nie ma sakramentalnego „mostu” między ziemią a niebem, a bez wiernych nie ma żywego Kościoła, który ten most przekracza. Gdy jedno słabnie, drugie cierpi; gdy jedno się odnawia, drugie odzyskuje oddech.

Powołanie kapłańskie jest szczególnym darem łaski, który domaga się głębokiej i integralnej formacji: duchowej, intelektualnej i ludzkiej. Jest też zawsze odpowiedzią na wezwanie Boga, a wezwanie Boga niemal nigdy nie przychodzi „na próbę” – zawsze wiąże się z ofiarą. Dlatego współczesny kryzys kapłaństwa – skandale, porzucenia, dramatyczny spadek powołań oraz narastające zniechęcenie wiernych – sprawia, że temat ten jest bolesny, ale palący. Co więcej, wydaje się, że wciąż za mało dostrzegamy, jak bardzo misja osób konsekrowanych jest związana ze wsparciem Ludu Bożego. A przecież, gdy czytamy wizje i proroctwa wiążące się z Polską, rola kapłaństwa powraca niemal nieustannie, jak refren: Polska ma być silna w wierze – a więc ma być silna kapłaństwem; Polska ma być „iskrą” – a więc ma strzec tych dłoni, które tę iskrę podtrzymują na ołtarzu; Polska ma być „kapłanem narodów” – a więc ma rozumieć, że jej powołanie nie jest wygodą, lecz służbą i ofiarą.

Szczególne zadanie św. Faustyny

Naturalnie nasuwa się tu postać św. Faustyny Kowalskiej. Jezus skierował do niej słowa o szczególnej miłości do Polski i o „iskrze” mającej wyjść z naszego kraju, ale równocześnie mocno związał jej misję z losem kapłanów i osób zakonnych. W „Dzienniczku” Faustyna zapisuje liczne prośby Jezusa o modlitwę i wynagradzanie za kapłanów, o ich świętość, gorliwość i wierność. Nie jest to wcale poboczny wątek. Jeśli „iskra” ma przygotować świat na ostateczne przyjście Pana, to jest ona ściśle związana z kapłaństwem, bo to przez dłonie kapłanów Miłosierdzie codziennie zstępuje na ołtarzach w Eucharystii i w udzielanych sakramentach. Właśnie dlatego Jezus mówi do Faustyny:

Kapłanom, którzy głosić będą i wysławiać miłosierdzie Moje, dam im moc przedziwną i namaszczę ich słowa, i poruszę serca, do których przemawiać będą. (Dz 1521)

Z tego jednego fragmentu możemy wywnioskować, jak ważna jest ich rola – mają niezwykłą moc poruszania serc! To potężna broń – której teraz jak najwięcej nam właśnie trzeba, której nie da się zastąpić żadną strategią, żadnym marketingiem, żadną ludzką retoryką. W chwilach zamętu to jest broń Kościoła: namaszczone słowo, które budzi sumienia, zawraca z drogi, prowadzi do spowiedzi, do nawrócenia, do łaski. I właśnie tego dziś najbardziej potrzeba.

Tym bardziej nieprzypadkowe są kolejne słowa Jezusa, w których objawia Faustynie, że kapłani i zakonnicy są dla Niego „perłami” szczególnie drogimi, a zarazem że ich duchowa siła ma się w pewien – dla nas do końca nieprzenikniony sposób – rodzić z ofiary tych, którzy się za nich modlą:

Celem twoim jest i towarzyszek twoich łączyć się ze Mną jak najściślej przez miłość. Jednać będziecie ziemię z niebem, łagodzić będziecie słuszny gniew Boży, a wypraszać będziecie miłosierdzie dla świata. Oddaję ci w opiekę dwie perły drogocenne sercu Mojemu, a nimi są dusze kapłanów i dusze zakonne, za nich szczególnie modlić się będziesz, ich moc będzie w wyniszczeniu waszym. Modlitwy, posty, umartwienia, prace  i wszystkie cierpienia łączyć będziesz z modlitwą, postem, umartwieniem, pracą, cierpieniem Moim, a wówczas będą miały moc przed Ojcem Moim. (Dz 531)

W tej jednej wypowiedzi Jezus pokazuje całą logikę duchowego świata: kapłani nie są „samotnymi wojownikami”, których los zależy wyłącznie od nich samych. Ich moc ma się wiązać także z podejmowaniem działań przez tych, którzy w ciszy ich wspierają – w modlitwie, poście, umartwieniu, pracy, cierpieniu. To prowadzi nas do pierwszego kluczowego wniosku rozdziału: misja Polski wobec kapłanów i osób zakonnych nie polega na samej dumie z „wielkiej tradycji”, lecz na podjęciu odpowiedzialności – konkretnie: na wzięciu na siebie części krzyża, który niosą osoby konsekrowane. Jeśli więc Jezus „szczególnie umiłował Polskę”, to wymaga od tego narodu, by stał się dla nich wsparciem i tarczą.

Św. o. Pio i o. Dolindo Ruotolo przepowiadają polskiego papieża

Gdy spojrzymy na XX wiek, zobaczymy, że najbardziej spektakularne spełnienie proroctw o Polsce dokonało się właśnie przez kapłana – i to kapłana z Polski. Historia młodego ks. Karola Wojtyły, który tuż po wojnie przyjechał do Rzymu na studia, mogłaby być jedną z wielu biografii: zdolny ksiądz, świetne studia, powrót do kraju, praca duszpasterska. A jednak Bóg wpisał tę drogę w niezwykły scenariusz, naznaczony proroctwem i cierpieniem. Profesor Medi opowiadał, jak Ojciec Pio, ujrzawszy polskiego księdza, wypowiedział słowa:

Będziesz papieżem, ale będzie też krew i przemoc.

Sam Karol Wojtyła zbagatelizował wtedy te słowa, odpowiadając: Profesorze, Ojciec Pio chciał zażartować. Jestem Polakiem, nigdy nie zostanę papieżem. Trzydzieści lat później okazało się, że nie był to żart, ale proroctwo: 16 października 1978 roku polski kapłan staje się papieżem, a 13 maja 1981 roku nad placem św. Piotra rozlega się huk strzałów. Krew i przemoc wpisują się w jego pontyfikat – i jednocześnie stają się znakiem zwycięstwa: upadku tyranii, której kres przepowiadały objawienia.

W tym miejscu wypada zacytować mistyka – coraz bardziej znanego w naszym kraju – ks. Dolindo Ruotolo, bo jego szczególne proroctwo zapisane 2 lipca 1965 roku pokazuje, że wybór Polaka na papieża nie był tylko „wewnętrzną sprawą Kościoła”, ale wydarzeniem historycznym o skutkach globalnych. Mistyk z Neapolu, ks. Dolindo Ruotolo, w zapisku skierowanym do polskiego dyplomaty hrabiego Witolda Laskowskiego zapisał słowa, które – czytane po doświadczeniach XX wieku – brzmią jak komentarz do dziejów:

Maryja do duszy. Świat idzie ku zatracie, ale Polska, jak w czasach Sobieskiego, dzięki pobożności do Mojego Serca będzie dzisiaj jak tamci w liczbie 20 tysięcy, którzy uratowali Europę i świat przed turecką tyranią. Polska uwolni świat od najstraszliwszej tyranii komunistycznej. Pojawi się nowy Jan, który w heroicznym marszu rozerwie kajdany i pokona granice narzucone przez komunistyczną tyranię. Pamiętaj o tym. Błogosławię Polskę. Błogosławię ciebie. Błogosławcie mnie.

W tym krótkim tekście streszczone jest wszystko: Sobieski, komunizm, „nowy Jan” – kapłan z Polski, który wyjdzie poza granice państwa i rozerwie kajdany. Misja Polski wobec świata przechodzi przez misję jednego kapłana, ale zarazem przez cały naród, który tego kapłana wydał, wychował i – co najważniejsze – mógł go otoczyć modlitwą. I tu dochodzimy do drugiego wniosku: proroctwa nie służą temu, byśmy podziwiali cudze wizje, lecz byśmy zrozumieli odpowiedzialność wspólnoty. Papież z Polski był „darem”, ale też „owocem”: wiary rodzin, ofiary zakonów, męczeństwa kapłanów, modlitwy tysięcy niewidocznych ludzi.

Wanda Boniszewska – życie na krzyżu

Proroctwa o kapłanach nie są jednak tylko opowieścią o wielkich nazwiskach. W oczach Boga równie ważne – a może nawet ważniejsze – są te dusze, które pozostają ukryte, a jednak dźwigają na sobie ciężar. Jedną z najbardziej niezwykłych postaci w tej perspektywie jest Wanda Boniszewska – mistyczka i stygmatyczka, która otrzymała od Chrystusa szczególną misję wynagradzania za kapłanów i osoby konsekrowane. Misją s. Wandy Boniszewskiej było wynagradzanie Bogu za kapłanów, tego żądał od niej Chrystus – zanotowano w jej biografii –  Przez 76 lat w zakonie, przez ukryte cierpienia wynagradzała Bogu zniewagi czynione Mu szczególnie przez osoby duchowne. Cierpienia ekspiacyjne siostry Wandy sięgały wręcz wymiaru przeżywalnego na ziemi czyśćca, a nawet piekła, zwłaszcza podczas uwięzienia jej w sowieckim łagrze, gdzie jej słowa i doświadczenia doprowadziły do nawrócenia wielu komunistycznych oprawców. W jednym z pierwszych objawień Jezus mówi do niej:

Konaj z miłości dla dusz kapłańskich z polskiej ziemi, a toń w Mojej miłości aż na wieki. Najbardziej umiłowałem kapłanów i kapłanów dziewiczych, muszą kochać w pragnieniu męczeństwa. Trzeba wyryć w duszach kapłańskich cenność kapłaństwa i znaczenie w wyjątkowych łaskach Bożych. Kapłaństwo jest ściśle związane z Moim życiem w krzyżu. Kapłan to musi wyglądać tak: widzę duży krzyż, na którym Chrystus z kapłanem zawisają.

To zdanie jest jak otwarcie drzwi do tajemnicy, którą współczesność – nie miejmy złudzeń – usiłuje zamknąć. Świat lubi widzieć kapłaństwo jako „funkcję w strukturze”, jako wykonywany zawód, czasem jako „instytucję do oceny” (oczywiście surowej…). Chrystus mówi coś zupełnie innego: kapłaństwo to On sam na krzyżu, wcielony w konkretnego człowieka. Tam, gdzie świat widzi tylko księdza, Jezus widzi swoje życie rozpięte między niebem a ziemią. Wanda ma nie tylko zrozumieć tę tajemnicę, lecz także ją współprzeżywać – i w tym sensie staje się dla nas obrazem misji całego Ludu Bożego wobec kapłanów.

W jednym z najgłębszych doświadczeń słyszy słowa, które nie pozostawiają złudzeń co do powagi kapłańskiej niewierności:

Dziecko moje, Ja konam i konać będę, aż kapłan zawróci z drogi błądzącej, chcę, byś Mi w tym konaniu była pociechą, masz czynić zadość tak długo, jak długo chcę. Najwięcej cierpię od dusz niezdecydowanych i łatwych do drogi błądzącej. Widzisz Moje konanie, to grzechy całego świata, a ty tylko czujesz malutką cząsteczkę: biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic.

Chrystus tłumaczy jej jeszcze jaśniej, czym jest kapłaństwo w Jego oczach:

Kapłaństwo to Chrystus na krzyżu. Chrystus wciela się w kapłana. Kapłan to Chrystus na krzyżu rozpięty, stale konający, przez krzyż otwiera niebo, dostęp daje do nieba. Stale ma tonąć w Mojej miłości, w ofierze do zniszczenia. Stale ma umierać sobie, jak Ja konam dla dusz, by im niebo otworzyć. Musi mieć wiarę silną i niezachwianą, na burze odporny, w krzyżu ufność i siłę. Kapłan ma być według Mojej myśli i pragnień. Pismo św. to wzór Mój, od niczego nie odchodzę. Mniej mądrości, więcej miłości, a z miłości spełnienie Mojej woli i ofiarę aż do zniszczenia.

Wanda odpowiada na to wezwanie i wchodzi w duchową walkę o kapłanów. We wrześniu 1941 roku zapisze:

Zrozumiałam, że Pan Jezus pragnął powrotu całkowitego do siebie kilkudziesięciu dusz kapłańskich. Pokazał stan ich dusz przed kilku dniami w czasie moich bólów ciała, ale teraz chce, abym przyjęła na siebie cierpienie ich dusz. Zgodziłam się na wszystko. Noc z soboty na niedzielę przebyłam niby w piekle. Dusze kapłanów widziałam w strasznej walce z grzechami, swoimi namiętnościami i z chwilowymi poddaniami się pod władzę szatanów. Stanęłam do walki między niebem a piekłem. (…) Miałam chwile, kiedy straszne grzechy napływały mi do głowy. Broniłam się, bo rozumiałam, że to złe i gorzej jeszcze trapiły z chwilą, kiedy odrzucałam.

To doświadczenie pokazuje coś więcej niż tylko osobistą świętość jednej zakonnicy. Ono odsłania, że w planach Bożych polskie dusze konsekrowane – często ukryte, nieznane, pozbawione rozgłosu – mają odgrywać rolę duchowych tarcz dla kapłanów w Polsce i na świecie. Gdy kapłaństwo słabnie, Bóg budzi w Polsce ludzi, którzy cierpieniem, modlitwą i ofiarą mają „wyrywać kapłanów z paszczy nienasyconego”. Warto zadać sobie jednak pytanie: jeśli jedna zakonnica może być „tarczą” dla wielu, to co może uczynić cały naród, jeśli na serio podejmie tę logikę?

Św. Maksymilian Maria Kolbe – kapłan „na całego”

W tym miejscu naturalnie przechodzimy do św. Maksymiliana Marii Kolbego, bo jego życie jest jednym wielkim komentarzem do słów o kapłaństwie jako ofierze. Jako nastolatek podczas objawienia Maryi widzi dwie korony – białą i czerwoną. Słyszy, że biała oznacza czystość, a czerwona męczeństwo. Wybiera obie. Ten wybór nie jest poetycką metaforą.

Kiedy jako młody zakonnik widzi w Rzymie bluźnierczą procesję masońską, słyszy zapowiedzi zniszczenia Kościoła i szyderstwa wobec papieża. Większość milczy. On jeden nie godzi się na bezczynność. Zaczyna od założenia Milicji Niepokalanej – ruchu całkowitego oddania Maryi, który ma być duchową odpowiedzią na ofensywę zła. Po powrocie do Polski, chory, słaby, niemal bez środków, postanawia zbudować „Miasto Niepokalanej” – Niepokalanów. Rozwój tego dzieła jest tak gwałtowny, że z ludzkiego punktu widzenia wydaje się nierealny: tysiące powołań, setki tysięcy egzemplarzy „Rycerza Niepokalanej”, radio, misje, klasztor w Japonii. Maksymilian pokazuje, jak wygląda kapłaństwo przeżywane „na całego”: bez kalkulacji, bez asekuracji, z całkowitym zaufaniem do Maryi.

W końcu przychodzi moment, w którym biała i czerwona korona splatają się ostatecznie: obóz Auschwitz, numer 16670, głodowa cela, dobrowolne ofiarowanie życia za współwięźnia – ojca rodziny. W tym jednym geście streszcza się całe nauczanie o kapłaństwie: kapłan to ten, kto oddaje życie za innych. Bóg daje Polsce taki przykład nie po to, by się nim chlubiła, ale by miała wzór: kapłaństwo mierzy się nie prestiżem, lecz gotowością do oddania życia – również w codziennym „męczeństwie z miłości”: wierności, czystości, posłuszeństwie, służbie.

Co zrobić, by było ich wielu?

Rodzi się praktyczne pytanie: jak sprawić, by takich kapłanów i osób zakonnych jak św. Maksymilian było znów wielu? Św. Jan Bosko twierdził, że co trzeci chłopiec ma powołanie kapłańskie lub zakonne, lecz większość z tych powołań nigdy nie dojrzewa – z powodu lęku, braku wsparcia, zgorszeń, presji społecznej. Gdy spojrzymy na dzieje Polski, widzimy, że przez dziesięciolecia była ona jednym z największych „źródeł” powołań w Europie: tysiące polskich kapłanów i sióstr pracowało i wciąż pracuje na wszystkich kontynentach. A jednak w ostatnich latach powołań ubywa, seminaria się wyludniają, a społeczeństwo coraz częściej patrzy na kapłanów z nieufnością. To zjawisko nie jest neutralne: naród, który traci powołania, traci przyszłość nie dlatego, że brakuje mu „kadr Kościoła”, ale dlatego, że zrywa z logiką ofiary. Jeśli młodzi mężczyźni nie są już gotowi oddać życia Chrystusowi i Kościołowi, jeśli rodziny boją się słowa „seminarium”, jeśli słowo „ksiądz” ma brzmieć podejrzanie – to znak, że naród odcina się od własnych korzeni duchowych.

W tym miejscu wracają z pełną mocą wizje, wspomnianej we wcześniejszym rozdziale, Wandy Malczewskiej, która pokazuje, że dobrzy, święci kapłani i osoby zakonne nie spadają z nieba (Choć może dzięki modlitwie o powołania trochę jednak spadają nam z Nieba przez duże „N”). Przyszli duchowni rodzą się w konkretnych rodzinach, szkołach i środowiskach. Malczewska zwraca się do Chrystusa, prosząc o rzeczy wielkie:

A przede wszystkim pragnę, aby całe duchowieństwo świeckie i zakonne, wraz z Ojcem Świętym na czele, gorzało ogniem Twojej miłości, bo na kapłanów patrzymy jak na ognisko oświecające i rozgrzewające… O Jezu, daj nam kapłanów świętych, a odmieni się postać ziemi.

A Pan Jezus odpowiada:

Modlitwa świętych kapłanów jest mi najmilsza, bo oni są moimi pomocnikami… Ja ich wybrałem i posłałem, aby w moim imieniu szli na cały świat i ogień, który przyniosłem z nieba, rozpalali gorliwą pracą popartą świętością życia. (…)
Dobrych i świętych kapłanów będziecie mieli, jeżeli rodzice będą wychowywać dzieci moralnie i religijnie – złe będą karcili nie przekleństwem, ale słowami przyzwoitymi. Jeżeli w szkołach nauczyciele będą kształcili młodzież moralnie i według zasad religijnych. Jeżeli społeczeństwo nie będzie dawało zgorszenia, lecz będzie świeciło dobrymi przykładami – wtedy będziecie mieli kandydatów do stanu duchownego, a duchowieństwo będzie święte.

Ale Jezus ostrzega też przed szczególnym zagrożeniem:

Miejcie się na baczności, bo duch ciemności ma zamiar przemienić się w ducha światłości i utworzyć wśród kapłanów sektę niby dążących do wyższej doskonałości. Oni otumanią wielu słabego umysłu i pociągną za sobą – a potem przez swoją pychę odpadną od Kościoła i będą szerzyli niemoralności i niedowiarstwo wśród ludu… Strzeżcie się tych wilków przyodzianych w owcze skóry.

Te słowa domykają ważny łuk w naszym myśleniu: troska o powołania nie jest tylko kwestią „liczb”, ale czystości wiary, czystości sumień, obrony Kościoła przed pozorną „światłością”, która w praktyce rozmywa Ewangelię. Gdzie pobożność staje się ideologią, a duchowość – być może nawet dobrze ukrytą – pychą, tam rodzi się duchowe spustoszenie. Dlatego misja Polski wobec kapłanów polega także na czujności: na wierności Kościołowi, na rozróżnianiu ducha prawdy od ducha zwodzenia.

Fulla Horak i napomnienie św. Jana Vianneya

W tym miejscu warto dopowiedzieć coś bardzo ważnego: kapłan może być „ogniskiem rozgrzewającym”, ale może też – jeśli zdradzi miłość – stawać się przyczyną wielkiego zgorszenia. W rękach szatana staje się wtedy o wiele groźniejszym narzędziem niż zwykła osoba świecka. W jednym ze swoich „spotkań ze świętymi” polska mistyczka, służebnica Boża Fulla Horak opisuje ważne przesłanie, które otrzymała od patrona proboszczów i wzora dla kapłanów, św. Jana Vianneya:

Św. Jan Vianney: Chudy, kościsty, niezwykle wysoki. Włosy w nieładzie. Czarna sutanna. Duże ręce. Duże nogi. Sprawiał wrażenie silnego i nieustępliwego. Powiedział mi, abym nakłaniała ludzi do modlitwy o dobrych kapłanów. Powiedział mi, że źli kapłani nie uczą miłości Bożej. Utracili klucz od Nieba dla rzeczy doczesnych. Grzesznik przychodzi do nich z grzechami, a często odchodzi ze śmiałością do grzechu. Źli kapłani gorsi są od Judasza. Judasz grzech swój wyznał oni udają sprawiedliwych. Judasz odniósł srebrniki kupcom krwi oni je zatrzymują. Judasz sprzedał Boga przed odkupieniem - oni do dziś Go sprzedają.

Zwróćmy uwagę na ten ostry ton – choć to trudny przekaz, nie ma on prowadzić do pogardy wobec duchowieństwa, ale do wstrząsu sumienia: zło w kapłaństwie jest szczególnie tragiczne, bo dotyka klucza do Nieba, który kapłan otrzymał po to, by go używać dla zbawienia ludzi. Właśnie dlatego święci tak usilnie proszą o modlitwę „o dobrych kapłanów” – i dlatego to wezwanie powraca w wielu proroctwach związanych z przyszłością Polski.

„Misja misyjna” św. Andrzej Bobola i wezwanie na działania

Na końcu pozostaje jeszcze jeden wątek, który spaja całość w perspektywie dziejów: misja Polski wobec świata przez kapłanów i zakonników ma również wymiar misyjny w dosłownym sensie, o czym wspominaliśmy już w poprzednich rozdziałach. Święty Andrzej Bobola, patron Polski, ale także patron jedności, który oddał życie za wierność Kościołowi i za nawrócenie Wschodu, jest jak znak drogowy postawiony na rozstaju dziejów. To właśnie Andrzej Bobola wydaje się najdobitniej pokazywać – świadectwem życia oraz w różnych wizjach prywatnych – że Polska nie może zamknąć się w sobie, że powinna posyłać kapłanów i osoby zakonne tam, gdzie wiara przygasa: na Wschód i na Zachód, do krajów, które kiedyś same wysyłały misjonarzy, a dziś proszą o pomoc.

Być może właśnie w tym sensie Polska ma być „aktywnym narodem” – nie narodem komentującym zło świata, ale narodem, który odpowiada na nie ewangelizacją, świadectwem, ofiarą i nowymi powołaniami. A my – jako wierni - mamy konkretne wezwanie, które możemy realizować poprzez:

  • modlitwę za kapłanów, zwłaszcza za tych, którzy przeżywają kryzys, są kuszeni, błądzą,
  • ofiarowanie cierpienia – małego czy wielkiego – w intencji konkretnego księdza, spowiednika, proboszcza, biskupa,
  • troskę o to, by w rodzinach nie ośmieszano kapłaństwa, a dzieci słyszały o nim słowa szacunku, nie pogardy,
  • adorację Najświętszego Sakramentu z intencją o nowe powołania i o świętość tych, którzy już są wyświęceni,
  • tworzenie wspólnot i inicjatyw, które wspierają księży duchowo i ludzko, zamiast tylko od nich wymagać,
  • odwagę głoszenia prawdy o kapłaństwie tam, gdzie się je z premedytacją oczernia.

Gdy spojrzymy na dzieje Polski w świetle proroctw i objawień, dostrzeżemy więc, że misja naszego narodu nie ogranicza się do obrony granic czy walki o polityczną niepodległość. W przekazach tych przewija się jedna zasadnicza prawda: Bóg nie zrezygnował z Polski. Być może właśnie dlatego wciąż wzywa ją, by stała się w szczególnym sensie narodem kapłańskim – narodem, który nie tylko rodzi kapłanów i zakonników, lecz także bierze współodpowiedzialność za ich świętość, wierność i wytrwałość. Dopiero wtedy „iskra”, o której Jezus mówił do św. Faustyny, w kontekście wielkiej przyszłości Polski przestanie być tylko pięknym obrazem, a stanie się historyczną rzeczywistością.

dec
Polityka Prywatności logo